Proszę, aby Przedmówcy nie brali tego, co napiszę, do siebie, bo nie o nich będę pisał.
Szanuję wzrost świadomości ekologicznej (byle właściwie rozumianej, nie przeciw człowiekowi), dość aktywnie działałem zresztą na tym polu.
Tym jednak bardziej boli mnie to, co dzieje się dziś.
Wypowiem się raz, bo wiem, ze jestem skazany na porażkę.
Kto chciałby sprawdzić niektóre dane, jakie podam, odsyłam do "Mitologii efektu ceplarnianego" de Tomasza Teluka.
1
- Nie mamy pewności, ze w ogóle jest ocieplenie
- Jesli nawet jest, nie mamy na nie praktycznego wpływu
- Jeśli byśmy nawet mieli, podejmowanie działania niczego nie zmieniają (na poziomie ułamków promili)
- Nie jesteśmy pewni, czy ocieplenie faktycznie byłoby szkodliwe
Wiele wskazuje na to, że tzw. globalne ocieplenie to taki sam kit, jak "skażenie promieniotwórcze całej atmosfery z powodu amerykańskich prób atomowych" w latach 50' XX wieku. Potem było jeszcze kilka podobnych ideo/biznesów. Osobiście - jak wówczas zapalony "ekolog" (a wówczas ekolodzy nie dostawali grantów, tylko lądowali na "rozmowie" w SB) dałem się nabrać na tzw. "Raport Klubu Rzymskiego" ("Granice wzrostu").
Nawet wygłaszałem konferencję na ten temat.
NIC się z owego "raportu" nie spełniło.
Chociaż, jeśli czytać ich deklarację ideową, to spodziewali się chyba tego:
„W poszukiwaniu nowego wroga, by nas zjednoczył, wpadliśmy na pomysł, żeby wykorzystać
zanieczyszczenie środowiska naturalnego, niedobór wody, głód itp., to powinno spełnić tę rolę...
Wszystkie wymienione zagrożenia są wywołane ludzką ingerencją...
Prawdziwym wrogiem, wobec tego, jest sama ludzkość.”
Tak jak teraz straszą, ze za 10 lat to już będzie katastrofa klimatyczna, tam podobnie straszyli wydobyciem wszystkich kopalin (w latach 80-tych miały się skończyć).
Potem była ściema z dziurą ozonową (ostatnio zresztą usiłuje się ją zreanimować
).
Potem ocieplenie klimatu.
2
Każda z tych rzeczy była ogłaszana z równą pewnością, poparciem zasilanego grantami środowiska nauki (naukowcy kwestionujący byli odsuwani) i wielką histerią. I na każdej zarobiono wieeeelkie pieniądze na "trasformacji" mającej zapobiec "katastrofie".
A nie ma chyba większego przewału jak system handlu emisją dwutlenku węgla - wykreowano środek płatniczy bez pokrycia.
Propagandziści od "globalnego ocieplenia" starają się sprawić wrażenie, że nauka ostatecznie potwierdziła ten efekt. A czy ktoś z was słyszał o Apelu Heidelberskim, podpisanym przez 72 noblistów i ponad 4000 wybitnych naukowców z całego świata?
"Na progu XXI w. jesteśmy zaniepokojeni pojawieniem się irracjonalnej ideologii, która sprzeciwia się postępowi naukowemu i technicznemu oraz hamuje rozwój ekonomiczny i społeczny. Jesteśmy zdania, że nie istnieje stan naturalny, tak idealizowany przez organizacje ekologiczne zwracające się ku przeszłości, i prawdopodobnie nie istniał od momentu pojawienia się człowieka w biosferze. (...) Największymi zagrożeniami ludzkości są ignorancja i ucisk, a nie nauka, technologia i przemysł”.
A słyszeliście o (podpisanej przez 17 tys. naukowców) Petycji Oregońskiej? Zaprzeczyli w ogóle wpływowi człowieka na klimat.
Ale o tym cicho... nie można mącić obrazu "wsparcia nauki dla walki z globalnym ociepleniem"
3
Dlaczego, mimo wszystko, tyle uczelni i naukowców wspiera tezy globalnego ocieplenia?
To proste: granty.
Na udowadnianie ocieplenia wydaje się 10 mld dolarów rocznie.
Na kwestionowanie - nic.
Globalne ocieplenie stało się politycznym orężem lewicy, a ta umie już zadbać o poparcie (za nasze podatki...).
Niezależne ekspertyzy wykazały, że
tylko raporty powstające za pieniądze podatnika straszą
nieodwracalnymi skutkami zmiany klimatu, czego nie potwierdzają największe autorytety z dziedziny klimatologii i nauk o ziemi.
Mają tyle wiarygodności, co sondaże przedwyborcze zlecane przez którąś z rywalizujących partii.
4
Atmosfera ziemi ociepla się i oziębia - najprawdopodobniej bez znaczącego wpływu człowieka (jeden wybuch wulkanu wysyła w powietrze więcej dwutlenku węgla niż wszystkie istniejące na świecie samochody przez 100 lat eksploatacji).
Jeśli idzie o emisję (tzw. ślad węglowy) to emisja cywilizacyjna jest w ogóle niewielka w stosunku do naturalnej:
- oceany 106 mld ton węgla rocznie
- lądy i wulkany 69 mld ton węgla rocznie
Co przy tym znaczy przemysł i rolnictwo (7,6 mld ton), samochody (marne 0,57 mld ton). Już nasze oddychanie daje większą emisję niż samochody - 0,65 mld ton
Popatrzcie na dwa poniższe wykresy (jeden jest dokładniejszy, drugo łatwiejszy do czytania):
Jak widać, np. w Średniowieczu temperatura była ZNACZNIE wyższa niż dziś. Może dokładniej pokaże to ten wykres:
Nieprawdą jest też, że średnia temperatura ciągle rośnie; najcieplejszym latem ostatniego stulecia jest rok... 1934 (potem w kolejności lata 1998, 1921,2006,1931).
Poziomu absurdu nie widać, że zawsze pseudoekolodzy opowiadają o krajach dalekich (nam np. o lasach Amazonii, choć bez wspominania, że przyrost masy roślinnej jest tam największy w dziejach).
Al Gore, który o mało nie został prezydentem USA po napisaniu histerycznej książki "Ziemia na szali", opowiadał amerykanom o Polsce:
„Dowiedzieliśmy się, że w niektórych rejonach Polski regularnie sprowadza się dzieci pod ziemię do głębokich kopalń, żeby je chronić od różnych gazów i zanieczyszczeń powietrza.
Można sobie wyobrazić jak nauczyciele ostrożnie wychylają się z tych kopalń i sprawdzają, czy można już bezpiecznie wyjść na
powierzchnię”
5
Debata pełna jest manipulacji. Jeszcze 3 lata temu twierdzono, że niby lód topnieje na Antarktydzie i alarmowano, że gwałtownie podniosą się morza. Jakoś cicho o tym dziś, gdy okazało się, że ilosć lodu na Atnarktydzie jest największa w całej historii pomiarów!
Porównanie 4 pozycji z wyszukiwania w google materiałów prasowych może wywołać pusty śmiech:
Jak można tak kłamać? Odpowiedź daje ideologo ruchu, Stephen Schneider (autor książki pt. „Laboratorium Ziemia”):
„Aby opanować wyobraźnie publiczności, musimy składać uproszczone i dramatyczne oświadczenia i nie wspominać o żadnych naszych wątpliwościach. Każdy z nas musi znaleźć właściwą równowagę między skutecznością działania a uczciwością”
Niezły eufemizm na okłamywanie opinii publicznej, Lenin by się nie powstydził...
I potem są takie oświadczenia (również dziś) w stylu
"mamy tylko 10 lat, by powstrzymać katastrofę klimatyczną".
Na przykład, kilkanaście lat temu, Bild napisał na okładce, że to juz tylko 13 lat do katastrofy... Patrzę przez okno - jakoś nie widać...
No, ale cóż, jak twierdził współzałożyciel GreenPeace, David McTaggard:
„Prawda nie jest rzeczą istotną. Ważne jest tylko to, co w oczach ludzi uchodzi za prawdę”
6
Wytworzono przekonanie, iż jest teraz więcej tornad, powodzi, trzęsień ziemi itd (oczywiście "z powodu globalnego ocieplenia"). Ta łatwe w dobie, kiedy każdą katastrofę zdarzającą się gdziekolwiek na Ziemi media pokażą w każdym domu przy kolacji.
Jednak badania Indora M. Goklany, reprezentanta Stanów Zjednoczonych w Międzyrządowym Panelu o Zmianach Klimatu,
śmiertelność w wyniku tornad, powodzi czy pożarów, zmniejszyła się w ostatnim stuleciu ponad trzykrotnie.
Ich natężenie ma charakter zmienny i nie ma nic wspólnego z działalnością człowieka.
7
Jest i aspekt szerszy. Obłuda krajów bogatych. Wycięły lasy u siebie i apelują do krajów Amazonii, by nie ścinały drzew amazońskiej dzungli. Wszystko pieknie, cel jest szczytny - tylko, jesli sa takie pelne zapału do działań na rzecz dobra całego globu, czemu nie kupią od tych krajów owych lasów i nie chronią , tylko wymagają by ciężar nie-wycinania ( czyli nie-eksploatowania niemal jedynego bogactwa tych krajów) spadał na tych biednych ?
A one... apelują. Cholernie wygodne.
8
Ktoś, kto faktycznie dbałby o planetę, nie rozwijałby przemysłu w oparciu o faz czy ropę, ale o energię atomową. Najczystszą energię jaką zna świat. O finansowaniu badań nad elektrowniami termoatomowymi nie wspominając.
Tymczasem zrobiono "czarnym ludem" węgiel, choć bilans dwutlenku węgla jest nieubłagany: żeby wytworzyć tę samą ilość ciepła trzeba wytworzyć dokładnie tyle samo dwutlenku węgla - niezależnie, czy spalamy gaz, czy węgiel.
Poza tym... napisał do mnie kiedyś znajomy, specjalista od energetyki. Cytuję na jego odpowiedzialność:
"Pracuję w energetyce właśnie na kotłach węglowych. Normy jakie nam dołożono wywindowane są pod sam sufit. Wszystkie elektrownie węglowe musiały się dostosować do nowych norm emisji, gdyż inaczej musiały by być zamknięte.
Miały miejsce wielomilionowe inwestycje spowodowane drastycznym podwyższeniem norm emisji spalin.
Po pierwsze, każdy kocioł wyposażony jest w elektrofiltr o sprawności około 98%.
Co to oznacza? Że praktycznie cały pył ze spalania węgla jest transportowany do silosów i sprzedawany (lub oddawany za darmo) do różnych innych firm budowlanych.
Po drugie kotły węglowe wyposażone są w precyzyjne palniki niskoemisyjne, które już w komorze spalania redukują ilość tlenków azotu (NOX), a żeby tego było mało jest jeszcze na wylocie spalin zainstalowana dodatkowa instalacja redukcyjna – cały duży budynek w którym NOX-y są zbijane wodą amoniakalną.
Poza tym za odsiarczanie spalin odpowiada ogromy reaktor odsiarczania mączką wapienną.
Już na koniec tylko wspomnę że zarówno przemiał węgla przez młyny, zawartość części palnych w popiele jak i sam węgiel są ściśle kontrolowane. Nie pali się byle czego! Nie ma mowy aby do kotła trafił tani węgiel z Chin o maksymalnej zawartości siarki. Po prostu kary są tak olbrzymie że to się nie opłaca. Cała nagonka na spalanie węgla to mit."
6
Ktoś, kto faktycznie dbałby o planetę, nie czynił by centrum miast trudniej przejezdnymi dla samochodów (rzekomo po to, by zniechęcić do nich). Efekt jest taki, że jeździ się gorzej i brudniej (samochody najwięcej dymią ruszając i stojąc w korkach).
Budowałby bezkolizyjne przejazdy przez miasta i bezkolizyjne przejścia dla pieszych, a nie wydawałby idiotycznych przepisów karzących zatrzymać się samochodowi i przepuszczać pojedynczych pieszych - to są miliardy ton dodatkowych spalin i (mało kto o tym mówi) skażenia powietrza pyłem gumowym.
Ktoś taki nie wydawałby zakazów ścinania drzew własnoręcznie posadzonych na własnej ziemi - co skutkuje tym, że ludzie nie sadzą drzew, wiedząc, że nie będą mogli dysponować tą ziemią w razie potrzeby.
I TO jest własnie poglebiona ekologia, a nie na siłe ousobianie Ziemi, roślin zwierząt. Zupełnie wystarczy, jeśli będziemy o to wszystko dbali jak o Ziemię, zwierzęta i rośliny.
Od czasu kiedy udzielałem się w ekologii - a nie było to takie bezpieczne jak dziś - nauczyłem się że nie ochy, achy i spektakularne akcje ochraniają przyrodę tylko... nie psucie naturalnych mechanizmow.
7
Problem jest taki, że działania te - oprócz tego, że są bardzo kosztowne i sądzę, ze zabijają (z powodu błędnych priorytetów) wiele osób - będą miały fatalne skutki dla świadomości ekologicznej. W pewnym momencie ludzie odkryją, że to nie była żadna "ochrona przyrody" tylko pospolity przekręt komercyjno-ideologiczny (to prawda, że samonapędzający - to nie jedno centrum "spiskowe" ale mnóstwo środowisk, które na tym świetnie wychodzą, od przemysłowych po naukowe, nie mówiąc juz o politycznych).
Obawiam się, ze kiedy okaże się, ze to ściema - ludzie stracą serce do ośmieszonej idei ochrony przyrody.
A to byłoby fatalne - bo, jak na razie, mamy tylko jedną planetę...